Rozdział 2
Z
pięknego snu wyrwał mnie głos mamy
-Rose
zaraz spóźnisz się do szkoły!
-Już
wstaję!
Spojrzałam
na zegarek. Była za dziesięć siódma. Jak to możliwe? Przecież nastawiałam
budzik. Dobra nieważne, zaraz spóźnię się do szkoły. Wyjęłam z szafy jakiś
T-shirt i jeansy. W ekspresowym tempie umyłam zęby, rozczesałam włosy i ubrałam
się. Zeszłam na dół.
-Mamo
podwieziesz mnie?-Spytałam.
-Dobrze,
ale musimy się już zbierać, masz tu 10 dolarów zjedz coś po szkole.
W szkole przy mojej szafce już czekała Loren.
-Co ty sobie
wyobrażasz?! Już myślałam, że nikt mi nie postawi lunchu.
-I tak
ci go nie postawie cioto-powiedziałam-a teraz idę na lekcje.
Wzięłam
potrzebne książki i poszłam do Sali. Pierwsza była matma. Usiadłam w ławce i
czekałam na Kate, ale ku mojemu zdziwieniu przysiadła się do mnie czarnowłosa
piękność. Jak ona miała na imię? Coś na M. A już pamiętam Maria.
-Hej-w
jej głosie dało się słyszeć kanadyjski akcent- Jak tam?
-Spoko-
odpowiedziałam zmieszana.
Nigdy nawet
nie rozmawiałyśmy. Na szczęście do klasy wszedł pan Evans. Wyjęłam szkicownik.
Dopiero pod koniec lekcji zorientowałam się, że rysuję Dylana tylko nie takiego
zwykłego. Rysuję Dylana ze skrzydłami. Tak, zdecydowanie mi odwala.
***
Po
szkole poszłam z Loren do knajpki przy szkole. Zjadłyśmy lunch trochę
pogadałyśmy i odprowadziła mnie na przystanek. Kiedy wróciłam mamy jeszcze nie
było. Odrobiłam lekcje, co zajęło mi naprawdę dużo czasu, bo następnego dnia
miałam fizykę i położyłam się do łóżka. I wtedy do mnie dotarło, że jutro
fizyka, na której siedzę z Dylanem. Przeszedł mnie dreszcz podniecenia. Jejku
Rose ogarnij się TY GO NAWET NIE ZNASZ! Ale mimo to zaczęłam myśleć o jego
cudownych orzechowych oczach….
***
Następnego
dnia pierwsze lekcje minęły normalnie. Po geografii poszłam do Sali 16 bo tam
mieliśmy fizykę. Wyjęłam szkicownik i zaczęłam coś bazgrać.
-Hej.-usłyszałam
za plecami.-Nie przedstawiłem się ostatnio, jestem Dylan.
-H-hej-wydukałam-Ja
jestem yyyyy…
-Rose o
ile dobrze pamiętam.
Uratowała
mnie wchodząca do klasy pani Adams. No super pierwsza rozmowa i już zrobiłam z
siebie idiotkę.
***
Wieczorem
przyszła do mnie Kate, bo miała u mnie nocować. Opowiedziałam jej o żenującej
sytuacji na fizyce.
-O rany,
on ci się podoba.
-Weź
sobie nie rób jaj.
-Ta na
pewno. Przecież widzę, że się rumienisz jak o nim mówisz, jąkasz się kiedy z
nim rozmawiasz. To chyba oczywiste Rose.
-Dobra,
zmieńmy temat. Co tam u ciebie i Eric’a?
Trafiłam
w jej wrażliwy punkt. Jak gadała o Eric’u to godzinami, więc miałam spokój do
końca wieczoru. Kiedy Kate usnęła zaczęłam zastanawiać się czy to prawda, że
Dylan mi się podoba.
---------------
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale szkoła i brak weny. I mam pytanie czy chcecie żeby następny rozdział był z perspektywy Loren lub Kate?
~Natalia