niedziela, 8 marca 2015

                                  Rozdział 2
Z pięknego snu wyrwał mnie głos mamy
-Rose zaraz spóźnisz się do szkoły!
-Już wstaję!
Spojrzałam na zegarek. Była za dziesięć siódma. Jak to możliwe? Przecież nastawiałam budzik. Dobra nieważne, zaraz spóźnię się do szkoły. Wyjęłam z szafy jakiś T-shirt i jeansy. W ekspresowym tempie umyłam zęby, rozczesałam włosy i ubrałam się. Zeszłam na dół.
-Mamo podwieziesz mnie?-Spytałam.
-Dobrze, ale musimy się już zbierać, masz tu 10 dolarów zjedz coś po szkole.
 W szkole przy mojej szafce już czekała Loren.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Już myślałam, że nikt mi nie postawi lunchu.
-I tak ci go nie postawie cioto-powiedziałam-a teraz idę na lekcje.
Wzięłam potrzebne książki i poszłam do Sali. Pierwsza była matma. Usiadłam w ławce i czekałam na Kate, ale ku mojemu zdziwieniu przysiadła się do mnie czarnowłosa piękność. Jak ona miała na imię? Coś na M. A już pamiętam Maria.
-Hej-w jej głosie dało się słyszeć kanadyjski akcent- Jak tam?
-Spoko- odpowiedziałam zmieszana.
Nigdy nawet nie rozmawiałyśmy. Na szczęście do klasy wszedł pan Evans. Wyjęłam szkicownik. Dopiero pod koniec lekcji zorientowałam się, że rysuję Dylana tylko nie takiego zwykłego. Rysuję Dylana ze skrzydłami. Tak, zdecydowanie mi odwala.
                                                                           ***
Po szkole poszłam z Loren do knajpki przy szkole. Zjadłyśmy lunch trochę pogadałyśmy i odprowadziła mnie na przystanek. Kiedy wróciłam mamy jeszcze nie było. Odrobiłam lekcje, co zajęło mi naprawdę dużo czasu, bo następnego dnia miałam fizykę i położyłam się do łóżka. I wtedy do mnie dotarło, że jutro fizyka, na której siedzę z Dylanem. Przeszedł mnie dreszcz podniecenia. Jejku Rose ogarnij się TY GO NAWET NIE ZNASZ! Ale mimo to zaczęłam myśleć o jego cudownych orzechowych oczach….
                                                                           ***
Następnego dnia pierwsze lekcje minęły normalnie. Po geografii poszłam do Sali 16 bo tam mieliśmy fizykę. Wyjęłam szkicownik i zaczęłam coś bazgrać.
-Hej.-usłyszałam za plecami.-Nie przedstawiłem się ostatnio, jestem Dylan.
-H-hej-wydukałam-Ja jestem yyyyy…
-Rose o ile dobrze pamiętam.
Uratowała mnie wchodząca do klasy pani Adams. No super pierwsza rozmowa i już zrobiłam z siebie idiotkę.
                                                                       ***
Wieczorem przyszła do mnie Kate, bo miała u mnie nocować. Opowiedziałam jej o żenującej sytuacji na fizyce.
-O rany, on ci się podoba.
-Weź sobie nie rób jaj.
-Ta na pewno. Przecież widzę, że się rumienisz jak o nim mówisz, jąkasz się kiedy z nim rozmawiasz. To chyba oczywiste Rose.
-Dobra, zmieńmy temat. Co tam u ciebie i Eric’a?

Trafiłam w jej wrażliwy punkt. Jak gadała o Eric’u to godzinami, więc miałam spokój do końca wieczoru. Kiedy Kate usnęła zaczęłam zastanawiać się czy to prawda, że Dylan mi się podoba.
---------------
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale szkoła i brak weny. I mam pytanie czy chcecie żeby następny rozdział był z perspektywy Loren lub Kate? 
~Natalia

2 komentarze:

  1. Ciekawie się zapowiada. Pisz dalej i dodaj szybko kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bardziej wciąga 😂😁
    ~Julie Moonshine Sunshine
    http://girlofshadows13.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń